Witam Was!!!
Dziś w paru zdaniach
chciałam Wam powiedzieć o ostatnim etapie ciąży,
czyli o porodzie.
Nie wiem tylko co Wam powiedzieć...
W dzień porodu nie miałam żadnych przesłanek przepowiadających,
że ma lada chwila nadejść rozwiązanie.
Za dnia normalnie zrobiłam zakupy, chwyciłam się sprzątania.
Poszłam też do koleżanki na kawę.
Od koleżanki wróciłam po 20.
Potem było to wspomniane sprzątanie.
Później stwierdziłam, że muszę przepakować rzeczy do szpitala
żeby nie dreptać z 3 torbami.
Wyszłam z piesem i poszłam pod prysznic.
Skończyłam ze wszystkim koło północy,
a spać poszłam przed 1.
Niestety nie było dane mi się wyspać.
O godz 2:30 wstałam za potrzebą i odniosłam dziwne wrażenie,
że niestety ale nie zdążyłam do kibelka i że coś mi cieknie po nogach...
Wiele się nie pomyliłam, tyle że okazało się iż są to wody.
Obudziłam mojego i poszliśmy do szpitala.
W szpitalu byliśmy o 3, a o 3:50 byłam na sali porodowej.
Miałam rozwarcie na 1 palec.
Na początku skurcze nie były bolesne, więc dało się je wytrzymać.
Nie wiem która była godzina, ale skurcze stały się nie do zniesienia.
Ból nie z tej ziemi do tego stopnia,
że w pewnym momencie o mało nie zemdlałam z bólu.
Dostałam leki przeciwbólowe, które wcale nie przyniosły mi ulgi...
O godz 6 dostałam kroplówkę przyśpieszającą rozkurczanie się szyjki macicy.
O godz 10 miałam pełne rozwarcie i trzeba było ciś...
To był najgorszy i najbardziej bolesny czas.
O godz 10:25 usłyszałam Małego :D
to był najszczęśliwszy moment i rekompensujący cały ból porodu.
Skończyłam z 3 szwami wewnętrznymi i 3 szwami zewnętrznymi.
Zgroza.
Wewnętrzne rozpuściły się dopiero niedawno
i zaczęły się kolejne problemy...
ale o tym w kolejnym poście o połogu.
Ogólnie cały poród nie wskazywał na nic co później miało miejsce...
Maleństwo dostało 10 punktów, więc miałoby być wszystko OK,
ale jak wiecie nie było...
Teraz czekamy na badania kontrolne,
a jutro wizyta u pediatry.
Pierwsza była domowa tydzień po wyjściu Maleństwa ze szpitala,
a teraz po 2 tygodniach po ostatniej wizycie
my bez względu na pogodę musimy iść do lekarza.
Niestety pogoda do bani, bo przyszła zima i dziś cały dzień sypie...
Dobrze, że mam moje auteczko.
Pozdrawiam Was!!
Wszystko będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńCo do porodu się nie wypowiada, bo doświadczeń nie mam... jedyne co wiem to to, że moja Mama przyjechała o 4 rano do szpitala, a ja się urodziłam po 16, więc dałam trochę popalić ;)
hehe faktycznie :D To moje synczysko jednak mnie bardzo oszczędziło w tej kwestii :D
UsuńA dla mnie ostatni etap czyli to ciśniecie bylo zbawieniem i wielką ulgą. Bo pamiętam bóle w których nie mogłam pchać a trzeba bylo je przetrwać.
OdpowiedzUsuńWszystko bedzie dobrze zobaczysz.
a dla mnie to było też okropne, choć może bardziej takie dziwne ;)
UsuńMan nadzieję, że wszystko będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńjest dobrze ;)
Usuń