Witam Dziewczyny!!!
22 maja po pracy z duszą na ramieniu zrobiłam test ciążowy.
Ależ było moje zdziwienie jak od razu ujrzałam na teście 2 kreski!!
Miałam mieszane uczucia.
Z jednej strony radość, a z drugiej strony niepewność.
Jeszcze w ten sam dzień poszłam do mojego lekarza.
Jak zobaczył test był równie zaskoczony co ja.
Stwierdził, że to 4 może 5 tydzień i w zasadzie nie ma sensu robić USG,
Umówiliśmy się na następną wizytę i na potwierdzenie ciąży.
8 czerwca, pierwszy raz zobaczyłam bijące serduszko mojego maleństwa.
Miałam łzy w oczach i nadal nie mogłam uwierzyć w to co widzę...
W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.
Czy teraz będzie wszystko ok?
Czy dzidzia będzie zdrowa?
Czy będzie upragniona dziewczynka, czy chłopczyk?
Co będzie z moją pracą?
No i najważniejsze - imię :)
Myśli te nadal kłębią mi się w głowie.
Mam nadzieję, że pierwsze badania prenatalne,
które już w lipcu odpowiedzą choć na pytanie czy dzidzia jest zdrowa...
Ciążowe rozważania przerwała kolka nerkowa.
Nie jest mi ona obca, bo w lipcu 2014r urodziłam już kamień.
Niestety tym razem nie mogłam się posiłkować ketonalem,
więc wzięłam tylko nospę. Na chwilę przeszło.
25.07 rano przed 6 wylądowałam na ostrym dyżurze,
bo nerka tak bolała, że nie wiedziałam co z sobą zrobić.
Z bólu dostałam drgawek i wymiotów.
Na izbie wpierw konsultacja ginekologiczna co mogą mi podać,
później były kroplówki z lekami, a na koniec usg, czy wsio jest OK.
25 maja pierwszy raz zobaczyłam dzidzię - ciałko żółte,
ale było tam i ono miało się dobrze w przeciwieństwie do mnie...
Niestety bòl po kroplówkach nie przeszedł,
więc zostałam przewieziona do szpitala specjalistycznego co ma oddział urologiczny.
Lekarz z jednej strony chciał mnie od razu kroić,
ale z drugiej strony z powodu ciąży powiedział że jest to ryzykowne.
No wiec wyszłam ze szpitala.
Do końca dnia miałam spokój.
Następnego dnia czyli 26.07 miałam iść do pracy,
ale znowu dostałam ataku i nie poszłam.
Wylądowałam na L4.
Pojechałam do domu.
Oznajmiłam rodzicom, że będą dziadkami.
1go czerwca poszłam prywatnie do urologa.
Zastój w nerce oraz mocz nadal tam były, nic się nie zmieniło.
Poza nerką, ciążą i pracą było jeszcze pare zmartwień.
Na prawdę ciężki czas...
Z duszą na ramieniu czytam każdy Twój wpis i czuję ile przeszłaś, jakie to było do Ciebie ciężkie, dlatego tym bardziej się cieszę, że już jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńByle wszystko było ok :)
OdpowiedzUsuńOj..mam nadzieję że już lepiej się czujesz. Dużo zdrówka życzę Tobie i maleństwu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za miłe słowa!!!
OdpowiedzUsuń