sobota, 31 października 2015

10. Test ciążowy

Witam Dziewczyny!!!

22 maja po pracy z duszą na ramieniu zrobiłam test ciążowy. 
Ależ było moje zdziwienie jak od razu ujrzałam na teście 2 kreski!!
Miałam mieszane uczucia. 
Z jednej strony radość, a z drugiej strony niepewność.
Jeszcze w ten sam dzień poszłam do mojego lekarza. 
Jak zobaczył test był równie zaskoczony co ja. 
Stwierdził, że to 4 może 5 tydzień i w zasadzie nie ma sensu robić USG, 
bo nic ciekawego nie pokaże.


Umówiliśmy się na następną wizytę i na potwierdzenie ciąży.
8 czerwca, pierwszy raz zobaczyłam bijące serduszko mojego maleństwa. 
Miałam łzy w oczach i nadal nie mogłam uwierzyć w to co widzę...

W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.
Czy teraz będzie wszystko ok?
Czy dzidzia będzie zdrowa?
Czy będzie upragniona dziewczynka, czy chłopczyk?
Co będzie z moją pracą?
No i najważniejsze - imię :)

Myśli te nadal kłębią mi się w głowie.

Mam nadzieję, że pierwsze badania prenatalne, 
które już w lipcu odpowiedzą choć na pytanie czy dzidzia jest zdrowa...


Ciążowe rozważania przerwała kolka nerkowa. 
Nie jest mi ona obca, bo w lipcu 2014r urodziłam już kamień. 
Niestety tym razem nie mogłam się posiłkować ketonalem,
więc wzięłam tylko nospę. Na chwilę przeszło. 
25.07 rano przed 6 wylądowałam na ostrym dyżurze, 
bo nerka tak bolała, że nie wiedziałam co z sobą zrobić. 
Z bólu dostałam drgawek i wymiotów. 
Na izbie wpierw konsultacja ginekologiczna co mogą mi podać, 
później były kroplówki z lekami, a na koniec usg, czy wsio jest OK.

25 maja pierwszy raz zobaczyłam dzidzię - ciałko żółte, 
ale było tam i ono miało się dobrze w przeciwieństwie do mnie...

Niestety bòl po kroplówkach nie przeszedł, 
więc zostałam przewieziona do szpitala specjalistycznego co ma oddział urologiczny. 
Lekarz z jednej strony chciał mnie od razu kroić, 
ale z drugiej strony z powodu ciąży powiedział że jest to ryzykowne. 
No wiec wyszłam ze szpitala. 
Do końca dnia miałam spokój. 
Następnego dnia czyli 26.07 miałam iść do pracy, 
ale znowu dostałam ataku i nie poszłam. 
Wylądowałam na L4.

Pojechałam do domu. 
Oznajmiłam rodzicom, że będą dziadkami.
1go czerwca poszłam prywatnie do urologa. 
Zastój w nerce oraz mocz nadal tam były, nic się nie zmieniło.
Poza nerką, ciążą i pracą było jeszcze pare zmartwień. 
Na prawdę ciężki czas...



4 komentarze:

  1. Z duszą na ramieniu czytam każdy Twój wpis i czuję ile przeszłaś, jakie to było do Ciebie ciężkie, dlatego tym bardziej się cieszę, że już jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj..mam nadzieję że już lepiej się czujesz. Dużo zdrówka życzę Tobie i maleństwu. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam za miłe słowa!!!

    OdpowiedzUsuń