Witam Dziewczyny!!!
Jak wspomniałam zaczęły się kolejne badania.
Krew, usg znowu krew i tak w kółko.
Miałam zlecony cały wachlarz badań,
łącznie z badaniami endokrynologicznymi bez potrzeby udawania się do endo.
Nie ominęło mnie HSG (badanie drożności jajowodów),
bo było to jedno z ważniejszych badań.
Koniec końców dowiedziałam się iż mam PCOS (policystyczne jajniki)
o czym też moja stara lekarka wspominała.
Dodatkowo było coś nie tak z macicą,
bo x lat wcześniej poroniłam we wczesnym stadium ciąży...
Moje cykle były jałowe, bo bezowulacyjne...
Dostałam leki na uregulowanie hormonów
i co jakiś czas nadal chodziłam oddawać krew do tonażu badań.
Moim obowiązkiem, a w zasadzie przyjacielem stały się testy owulacyjne,
które to musiałam robić co miesiąc i które mówiły mi na czym stoję.
Niestety przez długi czas na testach nie widziałam dwóch kreseczek
które miałoby wskazywać, że leki działają i moje jajniki zaczynają pracować.
Czas leciał, a ja czułam, że stoję w miejscu.
W końcu się udało i na testach zaczęłam widywać 2 kreski ;)
Więc, jak już wszystko uregulowaliśmy to stwierdziliśmy z lekarzem,
że zmieniamy strategię.
Kolejna zmiana leków,
ale tym razem na typowe stymulatory pomagające przy zajściu w ciążę.
Cały czas trzymam kciuki kochana :)
OdpowiedzUsuńdodajesz mi otuchy :)
OdpowiedzUsuńAh trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńPo pierwsze staram się pokazać innym dziewczętom że się da i żeby walczyły, a co za tym idzie fakt staram się dodać otuchy.
OdpowiedzUsuń